Wszystko o drutach! Drutach??

To będzie bardzo osobista i bardzo subiektywna wypowiedź o drutach. O tym, jakie druty lubię, a jakie nie. Możecie poczytać, możecie się sugerować moimi doświadczeniami i odczuciami, ale i tak pewnie każda/każdy z Was musi sobie wyrobić własną opinię.

To nie jest wpis reklamowy, nie będę się skupiać na konkretnych markach (o tym będzie później), raczej na cechach i właściwościach tych narzędzi, które na co dzień używam bardzo często, i które to prawie się już zrosły z moimi palcami. Nota bene zawsze mnie to zastanawiało, czy w wyniku ewolucji, u nas dziewiarek palce nie wydłużą się i nie przyjmą z czasem kształtu drutów właśnie? 😉

Zacznę od nazwy własnej – druty. Ja jeszcze pamiętam czasy, kiedy druty były drutami, czyli były wykonane z metalu (aluminium i innych podobnych) i nazwa jak najbardziej odpowiadała rzeczywistości. A w trudnych czasach to nawet szprychy zastępowały druty i też się robiło…

Dzisiaj druty rzadko przypominają druty, bo i coraz rzadziej są wykonane z klasycznych metali, pojawia się coraz więcej materiałów, które z drutem nie mają nic wspólnego, ale drutami już są i się świetnie do tego nadają, by nam uprzyjemnić pracę.

Generalnie od dłuższego czasu, czyli co najmniej 20 lat, preferuję druty na żyłce. Jakiś czas temu kompletnie odstawiłam druty klasyczne, długie, proste i przeszłam na te, które jakoś mi bardziej dopasowują się do dłoni. Są lżejsze, krótsze, łatwiej nimi manewrować, szczególnie w towarzystwie, łatwiej zapakować, robótka trudniej spada. Przy porównaniu więc drutów klasycznych, długich, prostych z tymi łączonymi żyłką, zdecydowania jestem za tymi drugimi.

Jeśli już o żyłkach mowa, to jakość żyłki ma duże znaczenie, im bardziej elastyczna żyłka, tym lepsze druty. Ale widocznie zwiększona elastyczność żyłki zmniejsza jej żywotność. Jestem przekonana, że producent, który stworzy taką żyłkę, która będzie miękka, elastyczna, nie skręcająca się, nie sztywniejąca, a do tego będzie trwała, wytrzymała, taki producent zbije majątek i zostanie milionerem. Nie ma nic gorszego od poskręcanej żyłki, sztywniejącej żyłki, albo nie daj Boże, żyłki wypadającej z druta. Gdy ktoś wymyśli więc taki materiał, który częściowo będzie sztywny (druty), a częściowo bardzo elastyczny (część żylnia), to wymyśli druty idealne. Tak tylko podpowiadam…

A teraz do drutów i materiałów, z których są zrobione. Jak już wspomniałam, coraz rzadziej druty są tylko z metalu, natomiast mamy też do dyspozycji klasyczny bambus, czyli druty z naturalnego materiału ekologicznego, inne drewna, różnego rodzaju plastiki i masy plastikopodobne.

Zacznijmy od bambusa. Do zalet zaliczyłabym lekkość, delikatność, naturalne pochodzenie. Przy dobrze wyrobionych drutach bambusowych, są one śliskie, nie haczą. Z reguły nie ma też z nimi problemu na lotniskach i można przewieźć w bagażu podręcznym. Podróżujące dziewiarki wiedzą, jakie to ważne, szczególnie przy długich lotach. Zalety drutów bambusowych mogą być dla niektórych też ich wadami. Panie, które lubią czuć drut w dłoni, mogą mieć tutaj problem: bambusowe druty są delikatne, szczególnie te cieńkie i bardzo cieńkie, i można odnieść wrażenie, że zaraz się złamią, albo też po prostu je złamać. W skali 10 punktowej druty bambusowe dostają ode mnie 7 punktów, głównie daltego, że ja jestem z tych, co druty ściskają i cały czas jest mały stres, że się złamią w trakcie robótki.

Jak już jesteśmy przy naturalnych materiałach, to warto wspomnieć o drutach drewnianych, najczęściej brzozowych. Dla mnie to taka trochę gorsza wersja drutów bambusowych. Może dlatego, że cały czas jeszcze pamiętam takie siermiężne drewniane druty, które często się haczyły i co rusz gubiłam końcówki? Wiem, dzisiaj to już nie problem, ale wspomnienie siedzi głęboko w mózgu 🙁 … Poza tym dosyć często mi  się zdarzało, że drewo rozwodziło się z żyłką, czyli żyłka wypadała, a oczka robótki zjeżdżały w nicość… szczególnie po długim użytkowaniu. Drutom drewnianym daję 6 punktów.

Kolejną tradycyjną odsłoną drutów są druty z metalu. I nie mam tu na myśli tych tradycyjnych sprzed 40 lat, ale raczej lekkie, powlekane różnymi materiałami, nadającymi śliskość i przepustowość, niebrudzącymi palców i robótki. Mogą to być druty aluminiowe, mosiężne, powlekane niklem, albo innymi mieszankami i tajnymi masami. Bardzo lubię takie druty, szczególnie, gdy miejsce łączenia drutu z żyłką jest dobrze wyrobione i nie powoduje hamowania, czepiania, tylko materiał płynnie spływa na żyłkę, albo płynnie wchodzi na drut właściwy. Lubię też, gdy druty takie są lekko zakrzywione przed łączem z żyłką, mam wtedy wrażenie, że są chociaż częściowo dopasowane do dłoni.

I jeszcze jedna zaleta, dla wielu z nas bardzo ważna: z reguły druty takie są w kategorii najbardziej ekonomicznych, czyli cenowo wypadają najkorzystniej. Do wad takich drutów zaliczyłabym możliwość ściarania się warstwy wierzchniej, jak również to, że mogą “stukać” w czasie robótki. Żadna jednak z tych wad nie wpływa jakoś negatywnie na jakość wykonywanej pracy, dlatego w mojej osobistej klasyfikacji daję im 9 punktów.

I ostatnia kategoria to druty wykonane z różnego rodzaju mas sztucznych: plastiku, akrylu, innych mieszanek. Może to będzie nieracjonalne, ale dla mnie największą zaletą tych drutów jest ich kolorystyka: są one wykonane z przepięknych kolorystycznie mas, zazwyczaj dany kolor odpowiada innemu rozmiarowi, jest wielką przyjemnością robienie kolorowymi drutami, chociaż trzeba uważać, żeby zbyt mocne kolory nie przeszkadzały oczom albo nie zlewały się z robótką. Druty takie są też dosyć lekkie, te bardzo cieńkie mogą dać odczucie: uwaga, zaraz się złamię. Do wad zaliczyłabym idealność kształtu….wiem, to dziwna wada, ale ja lubię, gdy druty są takie naturalne w swojej formie i to mam przy drutach metalowych czy drewnianych, a przy tych sztucznych, to czuję, że trzymam produkt idealnie odlany w formie. To jest bardzo, bardzo subiektywne odczucie. Mimo wszystko drutom takim daję punktów 8.

Jeszcze dwa słowa o drutach z masy plastycznej, o kształtach kubikowych, czyli nieokrągłych przekrojach, ale o przekrojach w formie trójkąta albo kwadratu. Miałam przyjemność robić z nich raz, jeden raz i tylko jeden raz. Na drugi dzień się złamały…:(…..Przyjemność trzymania ich w ręku była ogromna: prawie nie czułam, że coś mam, takie były delikatne, lekkie. I do tego te końcówki, jakby małe kuleczki… cudo! Niestety, kuleczki odpadły jako pierwsze, potem złamały się też druty. Efekt wow!!! prysł…. ale trzymałam ostatnio szydełko, może tutaj się zrehabilitują?

Reasumując: o drutach mogłabym pisać długo, następnym razem napiszę o producentach i przedstawię Wam mój subiektywny ranking w tej kategorii. W tym podsumowaniu pewnie pominęłam niektóre aspekty, które Wam mogą się wydawać ważne, ale, jak zaznaczyłam, jest to ranking subiektywny. Generalnie uważam, że warto inwestować w druty i mieć od samego początku dobre narzędzie pracy, bo to po prostu zwiększa jej komfort i samą przyjemność z czynności dziergania. Efekt końcowy to jedna sprawa, ale ważne jest też, w jakim stylu dochodzimy do celu. I może to być bieg z przeszkodami, ale też może to być płynięcie na unoszącej fali. Ja zdecydowanie wybieram to drugie.

 

 

3.3 4 votes
Article Rating

Subscribe
Powiadom o
guest

4 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Hania
Hania
4 lat temu

Dziękuje za reportaz. Ze swojej strony chciałam dodać że jeżeli nie nawali żyłka,lub miejsce łączenia żyłki z drutem to całkiem fajnie robi sie tymi najtańszymi tzw teflonowymi drutami za 7 zł.

Pracownia suf.Ka
Pracownia suf.Ka
3 lat temu

Mam złe doświadczenia z drutami akrylowymi. O ile grube mam już kilka lat i nic się z nimi nie dzieje (7, 8, 9 i 10mm) o tyle 5mm złamały mi się po kilku dniach dziergania :/ Używam najzwyklejszych metalowych, u nasady wygiętych i jestem mega zadowolona, a dziergam już prawie 40 lat.

4
0
Would love your thoughts, please comment.x